Indie to dziś nie tylko kasty, quasi-socjalizm, oszałamiające świątynie i takież produkcje hollywoodzkie. To również mekka wybitnych młodych projektantów i nadzieja na kulturową rewolucję, która – jak wszystko wskazuje – obejmie wkrótce cały świat.
Nad Gangesem wzrasta liczba osób zamożnych, jednak indyjski rynek dóbr i usług luksusowych wciąż stanowi zaledwie 2–4% tego rynku na świecie. Można więc powiedzieć – za Arabic Knowledge @ Wharton – że w porównaniu z Chinami, czyli innym państwem intensywnie się rozwijającym, pod względem konsumpcji dóbr „z wyższej półki” Indie są zacofane o około 15 lat.
Przewidywania sprzed pięciu lat, które zakładały, że w 2012 roku kraj ten będzie jednym z najważniejszych ośrodków luksusu, nie do końca się zatem sprawdziły. Widać natomiast równomierny wzrost zarówno konsumpcji dóbr luksusowych, jak i zainteresowania tym rynkiem. Według raportu szwajcarskiego banku Julius Baer już w 2015 roku w Indiach będzie ponad 420 000 HNWI (High Net Worth Individuals to – najprościej rzecz ujmując – klienci private bankingu, dysponujący aktywami finansowymi o dużej wartości). Z kolei McKinsey Global Institute podaje, że do roku 2025 klasa średnia tym kraju będzie stanowić nawet 41% populacji. Oznacza to, że w bardzo bliskiej przyszłości Republika Indyjska może przegonić innych luksusowych potentatów.Wciąż jednak Indie to kraj o dużym społecznym rozwarstwieniu. Z tak znaczącą stratyfikacją społeczną ciężko stworzyć solidne fundamenty nowego rynku, nie mówiąc już o segmencie marek luksusowych. Światowe marki muszą tu działać glokalnie – dostosowywać się do specyficznych potrzeb tego kraju, uwzględniając jego tradycję, lokalne potrzeby i gusty. Według Yves’a Carcellego – dyrektora zarządzającego firmą Louis Vuitton – tylko w ten sposób można odnieść sukces nad Gangesem. A Carcelle wie, co mówi. Ta światowa marka otworzyła niedawno swój piąty, indyjski butik – w Chennai.
No dobrze, a jak wypromować lokalnych projektantów i designerów? Jeszcze do niedawna Indie kojarzyły się głównie ze strojami rodem z bollywoodzkich filmów – kolorowymi, egzotycznymi i bardzo „nieeuropejskimi”. Dziś to się zmienia, między innymi za sprawą Vogue Fashion Fund. Program, który powstał w 2003 roku, ma na celu promowanie wschodzących gwiazd designu. Do finału tegorocznego konkursu organizowanego przez „Vogue” oraz Fashion Design Council w Indiach dostało się sześciu młodych i obiecujących projektantów: Amit Aggarwal, Pankaj i Nidhi Ahuja, Aneeth Arora, Nitin Bal Chauhan, Rahul Mishra oraz Payal Pratap Singh. Zwycięzca otrzyma 30 000 funtów brytyjskich i roczne wsparcie od Fashion Design Council of India. Dodatkowo przez cały rok będzie się mógł uczyć od jednego z najlepszych mentorów w branży modowej.O potencjale nowego pokolenia Indii świadczy chociażby przykład światowej sławy rzeźbiarza – Anisha Kapoora, Brytyjczyka hinduskiego pochodzenia. Jego pracami inspirują się: Manish Arora, Prabal Gurung czy mieszkający w Nowym Jorku Naeem Khan. Hinduski projektant Gurung, który startował w amerykańskiej edycji Fashion Fund w 2010 roku, jest uwielbiany przez Demi Moore i Lady Gagę, a jego ubrania sprzedawane są w domach handlowych: Barney’s, Neiman Marcus czy Lane Crawford. Ubrania hinduskich projektantów nosi też Michelle Obama. Nie bez powodu w kraju ze stolicą w Nowym Delhi pokłada się nadzieje na zrewolucjonowanie świata mody. Fascynująca, niesamowicie bogata i wewnętrznie zróżnicowana kultura w połączeniu ze stabilizującą się gospodarką mogą już wkrótce zdziałać cuda!
Karolina Gadzimska
Przeczytaj więcej o sztuce i luksusie w listopadowym numerze „Art & Business”.