Rynek sztuki 2012 według Artprice

Właśnie ukazał się kolejny roczny raport ze światowego rynku sztuki francuskiej firmy Artprice „The Art Market 2012 – a dialogue between East and West”. Znamienny podtytuł dotyczący dialogu pomiędzy Wschodem i Zachodem odnosi się do kluczowej roli, jaką w ostatnich latach odgrywa chiński rynek w globalnym handlu dziełami sztuki.

Tradycyjny raport Artprice tym razem wyszedł w nieco odmienionej formule. Jest inauguracją współpracy francuskiej firmy z jej azjatyckim odpowiednikiem, firmą Artron, której analityczny oddział − Art Market Monitor of Artron (AMMA) – zajmuje się analizą chińskiego rynku sztuki.  Jak pokazuje opublikowany niedawno na portalu Artprice artykuł, prezentujący szczegóły przyszłej współpracy obu firm, ich działalność będzie się doskonale uzupełniała.

 

A co wynika z raportu? Podobnie jak w kilku poprzednich, Chiny potraktowane są nie tylko odpowiednio do ich największego udziału w globalnym rynku, ale chińskiemu rynkowi poświęcona jest cała druga część obszernego tekstu. Charakterystyczne, że nie znajdziemy już w raporcie wykresu, który uwzględniałby Chiny obok Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Zachód i Chiny mają swoje osobne miejsca w opracowaniu. Wydaje się, że osobne rozpatrywanie wyników Sotheby’s czy Christie’s, domów aukcyjnych mających kilkusetletnią tradycję, oraz działającego od kilku lat chińskiego giganta Poly, ma sens. Na dzisiejszym rynku sztuki, także polskim, takie rozgraniczenia są często konieczne, ponieważ filozofie sprzedaży i modele biznesowe bywają względem siebie bardzo odmienne.

 

12 miliardów 269 milionów dolarów

Tyle, według Artprice i Artron, wyniosły obroty na rynku aukcyjnym dzieł sztuki w 2012 roku. Warto dodać, że chodzi o rynek tzw. sztuk pięknych, czyli wyniki nie obejmują licytacji rzemiosła artystycznego (w tym tak ważnej kategorii jak antyki). W stosunku do poprzedniego roku, który był najbardziej udany w całej długiej historii światowych aukcji, nastąpił wzrost o kolejnych 6,1%, zatem obecną kondycję rynku z punktu widzenia wielkości sprzedaży można określić jako trwającą od kilku lat hossę, z godną podkreślenia odpornością na kryzys. Wśród spektakularnych wydarzeń, które miały miejsce w 2012 roku, a które przypomina Artprice, znajdziemy m.in.: aukcyjny rekord cenowy wszechczasów („Krzyk” Edwarda Muncha, 120 milionów dolarów), najlepszą aukcję w historii domu aukcyjnego Sotheby’s, najlepszą aukcję sztuki współczesnej w Europie, a także rekordową liczbę 51 dzieł sprzedanych powyżej 10 milionów dolarów.

 

Z perspektywy ostatniej dekady sprzedaż wzrosła o  186%, a liczba sprzedanych dzieł sztuki o 58%. Szczególnie ciekawe są analizy głównych przyczyn wzrostu, a raczej próby określenia, w których segmentach rynku sztuki obserwujemy największą sprzedaż w ostatnich latach. Zgodnie z dość powszechną opinią, za wzrost w dużej mierze odpowiada najwyższy cenowo segment − okazuje się, że udział obiektów w cenie powyżej 1 mln dolarów w obrotach rynku wzrósł przez ostatnich 10 lat o 305%, a ilościowo o 140%. Paradoksalnie, właśnie ta część rynku należy również do najbardziej interesujących pod względem inwestycyjnym. Charakterystyczne i z wielu względów zrozumiałe jest, że temu małemu (ilościowo) wycinkowi rynku, a więc absolutnie najdroższym dziełom sztuki, poświęcona jest niemal cała uwaga mediów, podczas gdy, jak podaje Artprice, 51% rynku to prace o wartości poniżej 1 000 dolarów.

 

Nowa geografia rynku sztuki – koniec chińskiego boomu?

Powstanie domu aukcyjnego Poly International Auction Co. w Pekinie w 2005 roku zainicjowało proces, który z pewnością trudno nazwać długim pochodem na pozycję lidera rynku sztuki. Już po pięciu latach świat zelektryzowała bowiem informacja, że chińskie domy aukcyjne sprzedają więcej sztuki niż amerykańska i brytyjska konkurencja, co sprawiło, że Chiny stały się absolutnym liderem na rynku sztuki. Sytuacja utrzymuje się do dziś: obroty tamtejszych firm stanowią od dwóch lat ponad 41% obrotów światowego handlu aukcyjnego. Za błyskawicznym sukcesem stoi z jednej strony dotychczasowy wzrost gospodarczy Chin, a z drugiej doskonale przygotowany grunt, na który trafiła idea inwestycji w sztukę.

 

Z powodu specyficznej organizacji handlu w Chinach (pod kloszem Partii Komunistycznej) i sceptycyzmu, z którym spotykały się doniesienia o wzroście tamtejszego rynku, wielu obserwatorów przewidywało gwałtowny koniec „chińskiego cudu”. I rzeczywiście, w 2012 roku opublikowano na łamach wiodących tytułów ekonomicznych szereg artykułów wieszczących upadek wschodniego rynku, równie szybki jak obwieszczony niedawno światu „chiński boom”. W raporcie Atprice i Artron również pojawia się informacja o końcu złotej ery na chińskim rynku, podobnie jak o obniżeniu zawyżonych estymacji, spadku obrotów itd. O ile jednak w wielu komentarzach pojawia się ton satysfakcji w odniesieniu do spadków sprzedaży aukcyjnej w Chinach, autorzy raportu Artprice widzą w bieżącej sytuacji wiele analogii do zachodniego rynku w latach 2007-2012, kiedy to po pęknięciu bańki spekulacyjnej nastąpiła jego bardzo szybka regeneracja. Z tej perspektywy rozwój wydarzeń w Chinach traktowany jest w kategoriach szansy, a nie zagrożenia. Tym bardziej, że chiński rząd już w 2012 roku zareagował na międzynarodową krytykę i zapowiedział wprowadzenie regulacji na krajowym rynku sztuki.

 

Maciej Gajewski

 

 

Art&Business

ZOSTAW ODPOWIEDŹ