Nowy Jork

W wyniku kontrowersyjnej decyzji sądu z października ubiegłego roku, aby transakcja aukcyjna była wiążąca, kupujący ma prawo zapoznać się z tożsamością sprzedającego w otrzymanej po aukcji dokumentacji. Jeśli poprzedni właściciel lub dom aukcyjny w jakikolwiek sposób to prawo ograniczają, nabywca może wycofać się z transakcji. Obecnie sprawie przygląda się Sąd Apelacyjny, który wyda orzeczenie na wiosnę.

Prawo do zachowania anonimowości zarówno przez właścicieli licytowanych obiektów, jak i ich nabywców, należy do najbardziej tradycyjnych elementów systemu aukcyjnego, który jest stosowany na całym świecie, w tym również w Stanach Zjednoczonych. Nie dziwi więc, że po decyzji sądu, która narusza odwieczny porządek, odezwały się głosy właścicieli domów aukcyjnych, kolekcjonerów, a także ich prawników. Okazuje się, że strony bezpośrednio związane z orzeczeniem sądu, czyli firmy aukcyjne, właściciele i nabywcy, wypowiadają się w tonie uspokajającym, zdecydowanie studząc nastroje. To cenny komentarz, ponieważ pojawiły się również opinie, że zmiany mogą mieć bardzo daleko idące konsekwencje dla całego rynku sztuki, a w zasadzie dla całego handlu, który wykorzystuje formułę aukcji. Wśród bagatelizujących znaczenie nowych przepisów znalazł się Jonathan A. Olsoff z Sotheby’s, który zwrócił uwagę, że decyzja sądu ma zastosowanie tylko w wyjątkowych sytuacjach, a mianowicie wtedy, kiedy nabywca odmawiający zapłaty po aukcji jest pozywany przez dom aukcyjny.

 

Wątkiem, który często pojawiał się w dyskusji na temat nowych realiów prawnych rynku aukcyjnego w Nowym Jorku, jest pytanie, czy Nowy Jork nie utraci w tej sytuacji pozycji wiodącego ośrodka handlu dziełami sztuki. Wiele transakcji może być teraz zakwestionowanych, jeśli nabywcy powołają się na brak dokumentacji zawierającej tożsamość poprzedniego właściciela. Innymi słowy, uderzenie młotka nie oznacza już w Nowym Jorku ostatecznego zamknięcia procedury. Domy aukcyjne mogą rozważać przeniesienie swoich oddziałów do innych stanów lub państw o ustawodawstwie odpowiadającym ich dotychczasowej działalności.

 

Przyczyną całej sytuacji była sprawa aukcjonera Williama J. Jenacka z Chester w stanie Nowy Jork, który w 2008 roku, po zakończonej przybiciem licytacji rosyjskiego antyku, musiał podać do sądu zwycięzcę aukcji, ponieważ ten odmawiał zapłaty. Choć w pierwszej instancji pośrednik wygrał i otrzymał pieniądze, sąd apelacyjny uchylił ten wyrok właśnie na podstawie braku zapisu o tożsamości sprzedającego w dokumentacji aukcji. Dodatkowym czynnikiem jest stanowisko sprzedających. W źródłowej sprawie właściciel licytowanego obiektu, który wystawił na aukcję rodzinny majątek, przyznał, że kwestia zachowania anonimowości była dla niego zupełnie nieistotna, a sam przebieg aukcji i końcowa cena były wyjątkowo korzystne. Może więc potencjał aukcji do osiągania wyższych cen z punktu widzenia sprzedających jest wystarczającym czynnikiem, dla którego mogliby ujawnić swoją tożsamość kupującemu.

 

Maciej Gajewski

Dział Analiz Rynku

Dom Aukcyjny Abbey House S.A.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ