Andrzej Strzelecki

Aktor, rektor Akademii Teatralnej w Warszawie a także… zapalony golfista. Podobnie jak grana przez niego postać sympatycznego doktora Koziełły w popularnym serialu „Klan”. Chłopak ze Starówki, jak sam o sobie mówi, na ukochane pole golfowe w Rajszewie ma dosłownie kilka minut i z tego „ułatwienia” korzysta tak często, jak to tylko możliwe.

„Mieszkam w Rajszewie. Wyjeżdżamy z żoną o szóstej rano własnym meleksem z garażu i po dwóch godzinach jesteśmy po rundzie. Dzięki temu mogę grać bez szkody dla obowiązków zawodowych”, poznaje Strzelecki, który z polskim golfem związany jest od samego początku. Aktor w latach 90. angażował się we wszystko to, co wokół golfa się działo: uczestniczył w powstaniu Polskiego Związku Golfa, był obok, kiedy budowano w Polsce pierwsze pola golfowe z prawdziwego zdarzenia – First Warsaw G&CC w Rajszewie koło Warszawy i Amber Baltic GC w Kołczewie koło Międzyzdrojów. Co więcej, dyscyplinę tę starał się popularyzować wszelkimi dostępnymi sobie sposobami. Głównie poprzez role, które sam grał oraz przez namawianie do golfa swoich kolegów po fachu.

„Kiedy zaczynałem polski golf nie występował w przyrodzie. Nie było pól, trenerów, graczy. Pierwszy raz zetknąłem się z tym sportem przez telewizję. Oglądałem w pełnym skupieniu zawody, kompletnie nie rozumiejąc informacji w lewym górnym rogu. Ale nie przeszkadzało mi to obserwować zmagań facetów z kijami i kiedy za granicą przez przypadek wylądowałem na prawdziwym polu golfowym, wiedziałem już, gdzie jestem. W pro shopie na polu kupiłem sobie piłkę do treningu na gumowym wysięgniku i od wyjeżdżających z Niemiec Amerykanów nabyłem za 100 marek komplet używanych kijów z torbą. Po dwóch miesiącach prób w parkach i na podwórkach piłka zaczęła się odrywać od ziemi. Jako całkowity samouk grałem „techniką podpatrzoną” i tak gram do dziś. Obrzydliwie technicznie, ale że gram długo i oswoiłem już swoje błędy – bywam skuteczny”, mówi o swoich początkach Strzelecki.

Aktor jest prawdziwą skarbnicą ciekawostek i anegdot dotyczących i aktorstwa, i golfa. Część z nich postanowił przelać na papier. Książka jego autorstwa „Człowiek w jednej rękawiczce” to prawdziwa kopalnia wiedzy, której nie sposób znaleźć nigdzie indziej, i jak nic innego daje fantastyczny obraz tego, jak golf w naszym kraju stawał swoje pierwsze nieśmiałe i chybotliwe kroki. „Dziś w golfa można grać w kilkudziesięciu miejscach w całym kraju. Tamten czas, kiedy na dwóch polach więcej było dzików, saren i jeleni niż graczy, jawi się jako miłe wspomnienie o czymś, co udało się zbudować dzięki determinacji kilku osób, ku uciesze paru tysięcy dziś grających golfistów”, wspomina Strzelecki.

W czasach, kiedy pola golfowe dopiero powstawały a Polacy albo w ogóle nie wiedzieli, co to za sport, albo kojarzyli go bardzo nieprzychylnie, aktor był jednym z tych, którzy wzięli na swoje barki misję mówienia o golfie i propagowania go wśród społeczeństwa. Pewnie wielu osobom słowo „golfista” kojarzy się właśnie z graną przez niego postacią doktora Koziełły, który każdą wolną chwilę bez toksycznej żony spędza na polu golfowym. On sam daleki jest jednak od tego, by dawać jakieś gotowe sprawdzone recepty na popularyzację golfa. Od zawsze robił to po swojemu, łącząc przy okazji pasję do aktorstwa z pasją do „zielonego sportu”. „Nie mam pojęcia jak dobrze popularyzować golfa dzisiaj”, przyznaje. „Z powodu obowiązków zawodowych oddaliłem się nieco od tematu. Myślę, że olimpijski powrót golfa przyczyni się do stosownej promocji. Pewnie dzięki takim ludziom jak Jurek Dudek, Mateusz Kusznierewicz czy Mariusz Czerkawski w stronę golfa skierują się młodzi ludzie. Ja i moi koledzy, których w golfa wciągnąłem – Krzysiek Materna, Wiktor Zborowski, Piotrek Gąsowski, Wojtek Pijanowski, Mikołaj Grabowski czy Piotr Machalica – wytracamy wiarygodność w racji wieku, jaki osiągnęliśmy. Możemy niechcący utrwalamy wizerunek golfa, jako pięknej dyscypliny, ale dla starszych panów. Jak zwykle, najlepiej by nam zrobił prawdziwy sukces sportowy naszego reprezentanta, który przełoży się na sukces finansowy. To zawsze dobrze działa. Ale może do przyjęcia jest wersja, której jestem gorącym rzecznikiem. Golf jako fantastyczny sposób spędzania czasu z rodziną. Gram z hcp 11 z żoną (hcp 26) i jedenastoletnim synkiem (hcp 36) i mimo różnicy umiejętności rywalizujemy zawzięcie i naprawdę. Nie ma innego sportu, który by uwzględniał taką wersję zdarzeń.”

Właśnie. Co takiego jest w golfie, że kolejno, powoli aczkolwiek systematycznie  „wpadają” w niego osoby, które różni prawie wszystko – od życia zawodowego poprzez doświadczenie życiowe a na temperamencie skończywszy? Każdy ze znanych ludzi, którzy coraz śmielej przyznają się do fascynacji golfem (ostatnio przewodzi tej grupie były bramkarz Jerzy Dudek) ma na to swój własny pogląd. „Ja zawsze mam kłopot z odpowiedzią na pytanie, dlaczego właśnie golf”, przyznaje Strzelecki. „Zaczynałem bowiem irracjonalnie w czasach, kiedy niczego nie było. Alpiniści zwykli odpowiadać na pytanie, dlaczego chodzą w góry – bo są. Jest w tym odpowiedź na pytanie, dlaczego golf. Bo jest. Golf jest terapią, ucieczką, zabawą, sprawdzianem charakteru, sposobem życia, wykrywaczem kłamstw, familijną rozrywką, celowym i świadomym spacerem po ładnych miejscach, pomysłem na życie towarzyskie, sztuką koncentracji o czasie, portfelem bez dna, tranzytem do rzetelnego zainteresowania się ornitologią, itd. (niepotrzebne skreślić). A co wciąga? Być może to, że niezwykle częsta porażka jest w nim w zasadzie beztrosko nieważna, a niezwykle rzadki sukces bywa istotny jak cholera”.

Godząc obowiązki rektora Akademii Teatralnej z grą w golfa, nie zamierza przestać o golfie mówić i golfem zarażać innych. W tym roku aktor wraz z kilkoma innymi znanymi medialnie osobami (w grupie tej znaleźli się także Jerzy Dudek, żeglarz Mateusz Kusznierewicz, hokeista Mariusz Czerkawski, Marcin Wójcik i Michał Wójcik z Kabaretu Ani Mru Mru, aktor Mikołaj Grabowski, satyryk Tadeusz Drozda oraz senator Andrzej Person) postanowił przyłączyć się do akcji informacyjnej, której celem jest przybliżenie Polakom golfa – nowej dyscypliny olimpijskiej. Golf  po przeszło 100 latach przerwy zagości w programie olimpijskim już za 4 lata podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janerio. I mimo że czasu – zdawałoby się – pozostało wiele, okres ten ambasadorowie golfa, bo tak o sobie mówią, chcą poświęcić na to, by do sportu tego przekonywać polskie społeczeństwo. Finał tej akcji przypadnie we wrześniu podczas najważniejszego golfowego wydarzenia sezonu – międzynarodowego turnieju golfowego Deutsche Bank Wrocław Open. Większość ambasadorów zaprezentuje podczas tego wydarzenia swoje golfowe umiejętności.

 

„Jak przestanę pełnić funkcję rektora Akademii Teatralnej w 2016 roku, wtedy powrócę do gry w większej liczbie turniejów… dla seniorów po przejściach”, deklaruje Strzelecki. Tymczasem tuż za przysłowiowym płotem ma pole, które dosłownie powstawało na jego oczach. I gra. Tak często jak tylko może.               
 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ